środa, 6 sierpnia 2014

3. Zadrżyj wspomnieniem dawnych lat


Michael: [speaking to Carlo] Only don't tell me you're innocent. Because its insults my intelligence and makes me very angry.


Niesamowita jest potęga kina, dzięki której wykreowane światy pochłaniają bez reszty, a źli bohaterowie wabią i oszałamiają. W filmie Francisa Forda Coppoli nie ma miejsca na krępację i konwenanse, zaś przymiotnik "niegrzeczny" był jedynym, który cisnął mi się na usta po zakończonym seansie. Oswojona z doznaniami, zanotowałam podstawową myśl. Klasyka gatunku przetrwa próbę czasu. Wyjątkowość w przeżywaniu obrazu nasila się przy jego pierwszej projekcji. Przyjemność z poznawania początków dziejów rodziny Corleone mam już za sobą. 

Poczucie braku stabilizacji i bezpieczeństwa burzy codzienność Don Vita, który, jak dotąd, słynął z nienagannej opinii panującej wśród sycylijskiej społeczności. Podjęta przez niego decyzja nie tylko odmienia losy krewnych mafijnego przywódcy, lecz też mobilizuje ich do rozpoczęcia wspólnej walki. Czy doświadczony, mocny w sile oraz efektywny w działaniu klan zdoła schwytać równie niebezpiecznych zamachowców? W kontrze do działalności przestępczej, Michael, jeden z synów, na co dzień odseparowany od ryzykownych kręgów, nie identyfikuje się z ideologią pozostałych braci i ojca. Swój sprzeciw uzasadnia w dialogu prowadzonym z ukochaną, Kay Adams. Początkowo wierzy w to, że świadome wyobcowanie może przynieść mu wyłącznie zysk. Wkrótce jednak przekona się, że życie bywa przewrotne, a chcieć nie zawsze oznacza móc. 

Za ukształtowanie oraz udoskonalenie charakterów postaci odpowiedzialni są przede wszystkim aktorzy. Bezpretensjonalność i lekkość gry Marlona Brando zasługuje na gromki aplauz. W momencie, w którym składa ofertę nie do odrzucenia, trudno nie uwierzyć mu na słowo. Operując gestem i przenikliwym spojrzeniem, budzi podziw. Sztuką finezji uwodzi również sam Pacino, którego obecność w amerykańskich produkcjach jest niezaprzeczalną gwarancją sukcesu. Trafnie dobrana obsada to powód do triumfu. 


Szczypty pikanterii dodaje muzyka Nino Roty. Wspaniale skomponowana ścieżka dźwiękowa idealnie koresponduje z napiętą, chwilami dosadną atmosferą dzieła. Pokuszę się o stwierdzenie, iż słynne "Love Theme" stało się jednym z najbardziej reprezentatywnych utworów w historii światowej kinematografii. Uderza we wzniosłe tony, uruchamiając emocje. 

Protagonistów raczej się lubi. Protagonistom zwykle się kibicuje. W tym przypadku nie ma mowy o odstępstwie od powyższego założenia. Widz nie angażuje się w moralizatorstwo, nie ocenia postaw, tymczasem chłonie wrażenia obfite w brutalność. "Ojciec Chrzestny" pozbawiony jest skrupułów, z tej racji fascynuje nawet najbardziej wysublimowane gusta, dociera do bardzo szerokiego grona odbiorców, a co najważniejsze, nie pozwala o sobie zapomnieć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz